696 977 400 agnieszka.janas@wp.pl

MOJE ITEN!!!!

MOJE ITEN!!!!!!

Kolejne moje marzenie spełniło się!!

Pojechałam do Iten – the Home of Champion in Kenya. Zobaczyłam jak trenują najlepsi

i nawytrwalsi. Sama pobiegałam i zrealizowałam cały plan treningowy.

Oczywiście, by ,,Powrócić na szczyt” trzeba pokonywać wiele wzniesień i upadków. Jeszcze pół roku temu chodziłam o kulach z nogą w gipsie ( rekonstrukcja ścięgna mięśnia piszczelowego tylnego), więc górzyste Iten okazało się dla mnie nie lada wyzwaniem…..

Ze względów finansowych wybrałam opcję wynajęcia ,,pseudokawalerki” i ,,stołowania się” u znajomego z Polski, który mieszka tu od dwóch lat.

Poza wygodnym łóżkiem reszta bez ,,fajerwerków”. Drzwi zamykane na kłódkę, w oknach kraty, toaleta to dziura w podłodze….Cóż był czas, że mieszkałam w domkach drewnianych na ,,Olimpii” Poznaniu, więc nie było dramaturgii.Szkoda tylko, że po tygodniu brakowało ciągle wody

i musiałam myć się w misce w zimnej wodzie.Czekałam na prysznic jak na zbawienie.

Pora na treningi. No i znów pod górkę….w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Pierwsze 6km, a mi brakuje tlenu.Ok – długa podróż i wysokość 2400m n.p.m. zrobiły swoje….

Kolejne dni to walka o przetrwanie.Strome podbiegi dają się we znaki, odzywa się przodostopie operowanej nogi. Przez pierwsze 6 dni po 10km muszę zatrzymać się by uspokoić oddech…

,,Po co mi to wszystko, po co się męczę”???- myślę.Chcę wrócić do Polski.Obawiam się kontuzji, płaczę…..

Na szczęście trener Zbyszek z Polski pomaga mi uporządkować plan treningowy.Mimo masaży bół przodostopia po ok.12 km wzmaga się i staje się mało przyjemny.Szukam rozwiązań….kinesiotape się skończyły, więc wymyśłam inny sposób na odciążenie miejsca bolesnego…

Jem dużo….nadzwyczaj….typowo kenijskie produkty: ugali, chapati, gideri, mursik itp. Bardzo zasmkował mi też sok z mango….po każdym treningu pędziłam do pobliskiego sklepu po mój ,,mango juice”….- nagroda za przetrwanie….nie wiem jak szybko skończyły mi się również sezamki z Naury i batony z Purella Food.Codziennie po 3-4 opakowania między posiłkami…..cóż zdrowa i pyszna energia!!!

Moja suplementacja to przede wszystkim colostrum z Genactiv Sport. Pierwsze mleko matki i mleko klaczy bogate m.in. w aminokwasy, Ig-F, Ig-G przyczyniło się do skutecznej regeneracji między treningami. Dodatkowo spożywałam chlorellę w tabletkach ( i w batonach) od Purella Food jako źródło BCAA oraz antyoksydanty z Padmy…..Na dłuższe wybiegania zabierałam gele i napoje węglowodanowe…

W Iten można było biegać wszędzie….no i problem łatwo się zgubić….mnie zdarzyło się to wiele razy. Na szczęście są motobikes i za 50 szylingów możesz dojechać z 20km….stąd miałam zawsze przygotowaną kasę w moim portfeliku na wypadek zguby….

Myślę, że w aklimatyzacji pomogło mi stosowanie namiotu tlenowego ze Sportslab- Centrum Diagnostyki Sportowej. W trakcie pobytu ominęły mnie bóle głowy, apatia czy podwyższone tętno.

Po 10 dniach przyszedł czas na pierwszy trening w drugim zakresie tj. 3 razy 4km do tętna 170….no i pierwsze bieganie na Kamariny- bieżnia w ITEN. 

W trakcie treningów towarzyszyły mi grupki dzieciaczków kenijskich….niestety do końca nie mogłam się przyzwyczaić do ich okrzyków ,,How are you?”, ,,mizungu”.Dlaczego? Po prostu zwykle byłam tak zmęczona, że chciałam odpowiedź ,,no good”.Czasem jeszcze czarnoskóre dzieciaczki chciały się ze mną ścigać (nie dałam się!!!)Część z nich zapamiętała moje imię – to było akurat miłe usłyszeć ,,Hi Agnieska”…

W sumie Iten to bezpieczne miejsce.Na początku zamykałam drzwi na dwie kłódki, a potem wydawało mi się to zbyteczne.Dni mijały bardzo szybko. Dwa razy w tygodniu korzystałam z usług kenijskiego masażysty.Chłopak miał wyczucie i masował całe ciało…nawet ręce.

Co mnie zaskoczyło w Kenii?

Ogromny bałagan, spokój życia kenijskiego i warunki w jakich trenują mistrzowie….

,,Kenia time”- tu nikt się nie spieszy….chyba że na treningu…wtedy to biali zostają w tyle….tam biegaczy na wynik 2:05 w maratonie jest ,,na pęczki”.Oni mieszkają w lepiankach, jedzą ugali, piorą ręcznie, myją się w misce i tak szybko biegają, że słynna czerwona kenijska ziemia unosi się kilka metrów nad ziemią….

Co dał mi wyjazd???

Nowe doświadczenie.Teraz wiem, że sukces czarnoskórych tkwi w środowisku, w jakim się wychowują…..od dziecka nauczeni biegać, z marzeniami o własnym gospodarstwie, krowie i kozie…..

Niestety dzień przed wyjazdem zostałam okradziona z pieniędzy.Nie wiem,czy ktoś miał klucze do mojej kawalerki, ale z porfela zniknęło 70 euro i 1600 szylingów.Szkoda, że znalazły się osoby, które zmieniły moje pozytwne myślenie o Kenii jako w pełni bezpiecznym miejscu…

Na szczęście udało się mi nawiązać znajomość z kilkoma Keniczykami, którzy pomogli mi w transporcie na lotnisko do Eldoret.(oczywiście zapłaciłam, ale pomoc okazała się bezcenna).

Czy przyjadę do Polski z formą???

Tego nie wiem.Za kilka dni mam biec półmaraton.Nawet nie wiem na co mnie stać.

Co tam!!!!Jestem teraz bogatsza o nową wiedzę i doświadczenie…

Wierzę, że jeśli zdrowie mi dopiszę to będę spełniać kolejne moje marzenia!!!

Chciałabym szczególnie podziękować mojemu sponsorowi – firmie ,,Naura”, dzięki której mogę walczyć o ,,Powrót na szczyt”. To dla mnie zaszczyt być ambasadorem tej marki zdrowej żywności

i piszę to z pełnym przekonaniem, ponieważ zanim nawiązałam współpracę z marką Naura zakochałam się w ich sezamkach z chia i amarantusem……

Jestem też dumna z własnej odwagi i wytrwałości…..

Biegam, bo to daje mi wolność i spełnienie!!!!!

Będę pielęgnować to co kocham, a jeśli przyniesie mi to sukcesy sportowe będzie cudownie!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.