696 977 400 agnieszka.janas@wp.pl

Mój Poznań Maraton !!!!

poznan_maraton_agarun

 

 

 

 

 

DROGA DO POZNAŃ MARATON

 

 

 

 

   No to ,,demon” Poznań Maratonu pożegnany – to słowa mojego osteopaty mgr Pawła Kasprzaka z ,,Ortop” Poliklinika.
Rzeczywiście od kilku dobrych lat, co chciałam wystartować w moim rodzinnym mieście to KONTUZJA!!!
Byłam na Maratonie Poznańskim 3, 2 i moim marzeniem jest WYGRAĆ !!!!
Z Poznania mam rekord życiowy na królewskim dystansie czyli 2:37:33.
Ostatnie dwa lata to totalny ZWROT AKCJI – dwie operacje – po zwycięstwie w Wings for Life doszło do zerwania ścięgna mięśnia piszczelowego tylnego i konieczna była operacja.
Po roku, gdy wszystko było już na dobrej drodze doznałam wypadku na treningu w Szklarskiej Porębie.
Poślizgnęłam się na śniegu i doszło do złamania kostki bocznej z przemieszczeniem.
Dobrze, że jestem pod doskonałą opieką specjalistów z Ortop Poliklinika, bo udało się wrócić do biegania.
W maju wznowiłam treningi, nawet zaliczyłam wygrane m.in. Bieg Smoka w Żmigrodzie, Bieg Czerwca 56 w Poznaniu , Bieg Solidarności w Kołobrzegu czy Półmaraton Królewski Warszawa – Wilanów.
Niestety było też zapalenie piszczelowego tylnego, przepuklina i inne ustrojstwa….
Chciałam wyjechać na obóz wysokogórski do Livigno. Dorabiałam, oszczędzałam i bilety kupiłam.
Przed wyjazdem trach!!! Moja prawa stópka się znów odezwała…
Nie było za ciekawie – miałam podawane osocze bogatopłytkowe w Ortop Poliklinika, oszcżędzałam się.
Uratowały mnie dwie naturalne metody – magneto- i krioterapia.
Zabiegi w Cryospace pozwoliły mi zlikwidować obrzęk, kiedy doszło do reakcji pozabiegowej (po podaniu PRP). Wtedy dwa dni kułam, a kostka była jak bania!!!!!
Po trzech zabiegach w kriokomorze ( każda sesja 3 min i -140 st) wznowiłam marszobiegi
i do Livigno wyleciałam w dobrej kondycji.
Na szczęście na obóz wysokogórski do Włoch zabrałam ze sobą Biomag – aparat do terapii pulsacyjnym polem magnetycznym. O skuteczności tej metody przekonałam się już dzień przed zwycięskim Półmaratonem w Warszawie, kiedy to intensywne zabiegi przedstartowe pozwoliły mi na bieg bez bólu ( bez użycia farmaceutyków).
Same przygotowania w Livigno, poza pierwszym tygodniem przebiegły pomyślnie.
Dzięki wspaniałej pomocy specjalistów z kadry Polskiego Biathlonu mogłam wrócić do treningu.
Dr Aleksiej Pisarenko, fizjo Sven Rakoszek i oczywiście Justyna Kowalczyk to naprawdę ludzie o ogromnej wiedzy  i sercu.
Gdy zostałam sama na ,,polu bitwy” sytuacja się pogorszyła. Wtedy wiedziałam, że albo ja pomogę sobie sama , albo nici z przygotowań. Moja własna wiedza fizjoterapeutyczna pozwoliły mi dobrać ćwiczenia, które pomogły mi stopniowo wychodzić z opresji.
Chyba jeszcze więcej pracowałam nad umysłem.
Wiedziałam, że tylko spokojna głowa i wiara mnie uratują. Dostałam doskonałe narzędzia do pracy nad sobą od coach Małgorzaty Nowak .
Nie mogłam, a raczej nie chciałam tego zmarnować. Byłam w stanie we wszystko uwierzyć, byle pomogło. Z dnia na dzień było lepiej. Piękne krajobrazy w Livigno były jak balsam dla duszy. Każdego dnia widok gór wbudzał we mnie w zachwyt bez końca.                          Czułam się jak w raju!!!

Nawet nie wiem, jak i kiedy kilometraż tygodniowy wyszedł ok 168km ( i tak dwa tygodnie). Jestem wdzięczna sobie, że pozwalałam sobie na odpoczynek i kiedy czułam się naprawdę zmęczona zamiast drugiego treningu biegowego wybierałam basen czy ćwiczenia stabilizacji.
Starałam się jeść dobrze, choć nie ukrywam, że prawie codziennie zjadałam tabliczkę czekolady. Wspomagałam się colostrum z Genactivsport.

No i oczywiście pyszna kawka z rana ( polecam ,,Manufaktura Kawy”)

Na długie wybiegania doskonale sprawdziły się gele z Namedsport.                                              Po treningu Aminoman, PROBASIC i batony proteinowe też  z Namedsport. Możecie nabyć  w sklepach Runnersclub lub na www.weron.pl lub www.strefaregeneracji.pl 
Na lepszą regenerację stosowałam cierpką wiśnie Cherry Activ z racji jej działania przeciwzapalnego.
Dużo piłam wody magnetyzowanej!!!! Tak !!!Aparat do pulsacyjnej terapii magnetycznej służy również do zmiany właściwości wody. Dzięki temu woda (najlepiej w szklanej butelce) działa odkwaszająco, zwiększa absorpcje witamin i minerałów. Nawet smak się zmienia na łagodny, że aż chce się pić taką wodę . Jest bardziej ,,miękka”. Powiem tak , ze już zmiana smaku wody świadczy, że coś musi się dziac w procesie magnetyzowania wody.
Modliłam się, by wrócić do Polski zdrowa, bo ostatnie lata każdy obóz kończył się kontuzją i ,,zwieszoną głową”.
Wszystko było super, dopóki nie wsiadłam do autobusu z Livigno na lotnisko w Bergamo.
Znów mega rwanie w ścięgnie piszczelowym tylnym prawej nogi.
Dlaczego???To się nie dzieje?? Co robić??? Próbowałam uspokoić się, ale niepokój był mega silny.
Zostało 10 dni do maratonu…..na dodatek trzeciego dnia po zjeździe z gór miałam totalny spadek formy i brak sił.
Zrobiłam usg w Ortop Poliklinik u dr Iwony Kraśny i okazało się, że jest płyn w pochewkach ścięgna piszczelowego tylnego oraz zginacza długiego palucha, ale mam zielone światło na zawody!!!
Terapia osteopatyczna u mgr Pawła Kasprzaka okazała się sukcesem.
Całość dopełniły seanse krioterapii w Cryospace, magenetoterapia Biomag oraz nowość LYAPKO – aplikatory igłowe od APLIMEDICA.
Jak widać wszystkie naturalne metody leczenia, a przede wszystkim moje wewnętrzne pragnienie sprawiły, że stanęłam na starcie Poznań Maratonu.
Dzień przed maratonem, mimo wieczorowej pory pojechałam pomodlić się do Fary Poznańskiej, gdzie miałam komunię i jako jedyna śpiewałam solo.
Jak było na maratonie???
Od początku biegłam ,,swoje” . Tempo 3’53 było dla mnie mega komfortowe (PROGNOZOWANY WYNIK 2:43), ale jakoś nie miałam weny walki….Lewa noga czasem słabła i ,,opadała”. Akceptacja tego stanu rzeczy pomagała mi biec dalej. Kryzys przyszedł około 17 km….myśli typu ,,Po co mi to ”…,,Jeszcze tyle kilometrów” spowodowały, że jeden kilometr wyszedł 4’30…Nagle ktoś krzyknął ,,Jesteś 5”- no dobra jeszcze pobiegnę dalej…..Nagle przypomniały mi się słowa coach mentalnej – Gosi Nowak:
,,ALBO BIEGASZ I PRACUJESZ GŁOWĄ ALBO DARUJ SOBIE”.
W tym momencie jakbym dostała kopniaka, bo kolejny kilometr to 3;41 i nogi mnie niosły. To ja decyduję o SOBIE – mknęłam przed siebie wyprzedzając facetów…
Dodatkowo słowa ,, Co za piękna technika biegu i ta rzeźba”
z samochodu ,,RADIO ESKA” po prostu dodały mi skrzydeł. Cudowne okrzyki kibiców pozwalały mi czuć się raźniej i pewniej.Dziękuję!!!!!
Stan flow trwał do 34km…wtedy zaczęły się schody. Odciski i pęcherze na stopach zaczęły tak mi dokuczać, że trzeba było zwolnić tempo. Czułam się jakbym stąpała po rozżarzonch węglach, ale byłam już zdecydowna dotrzeć do mety.W myślach ,,Aguś to tylko odciski, zaraz odpoczniesz”
Ostatnie 160m,niebieski dywan, aplauz kibiców i META!!!!!
Czas uzyskany jest gorszy od mojego rekordu zyciowego o 15 min ( 2:37:33), lecz tego dnia czułam się zwycięzcą!!!
Niemożliwe nieistnieje i to , że mam przepuklinę, osłabienie przewodnictwa neuro-mieśniowego, dwie poważne operacje za sobą nie stanowią przeszkody w drodze, by ,,Powrócić na szczyt”.
Jeszcze chwila i spełnię kolejne marzenia !!!!!
Chcę wygrać ponownie Wings for Life, chcę kiedyś wygrać Poznań Maraton!!!
Dziękuję Ortop Poliklinika!!!!
Tymczasem jestem 3 Polką i Najlepszą Poznanianką               w PKO Poznań Maraton .
Fajnie jest teraz odpocząć, zluzować i nabrać radości z treningu bez napinki i zegarka!!!
Sport ma być radością, pragnieniem, a tylko wtedy możemy z niego czerpać garściami.
Życzę Wam, by w drodze po życiówki była satysfakcja i radość z samego biegania!!!!
Do zobaczenia na trasie !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.