NEVER GIVE UP!!!!
Po operacji…..kość była mocno potrzaskana po nieszczęsliwym upadku. Jestem bogatsza o pięć śrubek i blaszkę zespalającą w piszczeli. Zaopatrzona w stabilizator pneumatyczny i kule zostałam wypuszczona ze szpitala, by radzić sobie teraz w innym świecie.
Trzeba zwolnić, kombinować i dbać, by odciążać nóżkę. Czynności dnia codziennego stały się wyzwaniem. Herbatkę przenosiłam w termosiku, na kolankach przemieszczałam się po pokoju. Prysznic odpadał, więc używałam miseczki i gąbeczki do mycia…
Jak wyglądały moje pierwsze dni po operacji??
Doktor zalecał chodzenie o kulach i delikatne ruszanie stopą bez ortezy przed snem. Mogłam ćwiczyć brzuch, grzbiet i ręce.
Z racji, że jestem osobą ambitną i niecierpliwą działałam od razu. Oczywiście trzymałam się wytycznych dr Michała Walczaka z Ortop Poliklinika (jest jedynym ortopedą, którego słucham w 100%…he he).
Rano ćwiczyłam jedną godzinkę, głównie wznacnienie ,,bicków”, brzuszki, piłka lekarska. Potem czekała mnie wyprawa do Centrum Hiperbaryczne ,,Concept”. Szłam ponad kilometr około 40 minut i potem wsiadałam do autobusu. Całość zajmowała około półtorej godzinki. Musiałam uważać, by zdążyć wsiąść czy wysiąść z autobusu….no a prawdziwym wyzwaniem było opuszczanie tramwaju ,,wysokopodłogowego”.
Sam zabieg hiperbarii tlenowej to już była ,,przyjemność”…tylko wejście do komory to były też akrobacje w moim wydaniu, ale co tam….tlen podawany pod wysokim ciśnieniem powoduje ośmiokrotny wzrost komórek macierzystych, a to wpływa na regenerację i znacznie przyspiesza zrost kostny. To napajało optymizmem i warte było poświęcenia.
W szóstym dniu po operacji co jakiś czas pojawiałam się dodatkowo na siłowni. Dzięki uprzejmości Fitness ,,OLYMP” mogłam od razu po zabiegu hiperbarii tlenowej poćwiczyć trochę (w tym samym budynku na Smoluchowskiego są obie instytucje).
Stałam się regularnym bywalcem Fabryki Formy, ale nie jako instruktor Jogi póki co….teraz by rosły bicki he he…
W ten sposób pół dnia mijało bardzo szybko…potem powrót do domku tramwajem, jedzonko
i terapia nóżki.
Minimum raz w tygodniu odwiedzałam gabinet mgr Pawła Kasprzaka na Kosińskiego
w Ortop Poliklinika. Osteopata zadbał o prawidłową terapię blizny i układu mięśniowo-powięziowego. Zresztą całej ekipie z Ortopu należą się wielkie podziękowania ( w tym p. Ewie Filipiak).
Niestety w trakcie operacji doszło to przyciśnięcia nerwu strzałkowego przez bliznę. Ból okropny, jakby prąd przechodził przez grzbiet stopy….Mam nadzieje, że szybko poradzimy sobie z tym ustrojstwem…
Po wygojeniu się rany (prawie dwa tygodnie) dostałam zielone światełko na basen. Super!!! Trzeba było tylko mega uważać, by nie poślizgnąć się na płytkach.
Wykupiłam karnet w ,,Octopus” w Suchym Lesie i tym samym stałam się regularnym gościem na pływalni. Ratownicy przynosili mi pas wypornościowy, pracownicy dodawali otuchy.
Mój aquarunning wzbudzał zainteresowanie i podziw. Czasem było mi zimno, czasem ręce bolały, ale nie poddawałam się!!! Wiedziałam, że pozwoli mi to szybciej powrócić do formy!!
Motywacją była wizualizacja zwycięstwa np. w Wings for Life!!! Tak!!!!- TO MÓJ CEL NAJBLIŻSZY!!!!
By wzmacniać nogi bez obciążenia osiowego kupiłam trenażer. Codziennie godzinka, a w trakcie jazdy edukacja z zakresu treningu terapeutycznego, diety i suplementacji. Wszystko by leczenie skończyło się ,,HAPPY END”, a także by móc pomagać innym biegaczom i aktywnym.
Ćwiczyłam to co mogłam, a siłownię trzeba było przeprosić. Odwiedzałam codziennie Fabrykę Formy. Dobrze, że mają kilka lokalizacji!!!! Motywowały mnie słowa: ,,To się nazywa determinacja” czy ,,Szacun”!!!
Bywały momenty gorsze…to rwanie od nerwu strzałkowego, to ból od blizny, to dyskomfort w drugiej nodze….nawet Święta i Sylwester nie były odzwierciedleniem moich marzeń… Kolejnym etapem mojej rehabilitacji było chodzenie na bieżni antygrawitacyjnej. Interlab Fizjoterapia to póki co jedyna w Poznaniu placówka, która posiada ten sprzęt. Bieżnia potrafi odciążyć ciało nawet o 80 %. Dzięki temu już po niespełna czterech tygodniach od operacji przywracałam prawidłowy cykl chodu. Przyznam, że po godzince spaceru bez kul czułam się o niebo lepiej!!!! W końcu jakieś endorfiny się zaczęły wydzielać!!!
Gdy dopadała mnie chandra miałam dwa wyjścia: pozwolić by zła passa mnie pokonała lub szukać rozwiązań i działać w możliwy sposób. Wierz mi, że to Ty decydujesz jak widzisz świat!!!!
Dbałam o dietę i suplementację!!!!!
Codziennie jadałam wszystko co zawiera wapń, wit D3, K2, magnez, cynk, krzem i kolagen. Nie bez powodu współpracuję z ,,Naurą”- ich sezamki bio to skarbnica wapnia, minerałów, antyoksydantów. Wprowadziłam też melasę karobową z ,,Bakra” – w mądrych książkach przeczytałam o wielu pozytywnych właściwościach karobu. Do tego pysznie smakuje!!!
Zamiast michaszków, kasztanków i innych mniej zdrowych cukierków zajadałam się batonami z ,,Purella Food”!!!Dodatkowo zwiększyłam porcje chlorelli ze względu na udowodnione działanie regenerujące i wzmacniające kości.
W czasie spacerów o kulach i długich sesji aquarunningu na basenie super rozwiązaniem okazały się gele Spring Europe. Małe opakowanie, szybkie otwieranie i skumulowana dawka zdrowej energii, a dodatek oleju lnianego działa przeciwzapalnie!!!
Jako suplementację stosowałam colostrum z Genactiv Sport, mumio (kupione w sklepie medycznym), wapń z wit D3 i K2.
Jaki wynik moich działań??
Po pięciu tygodniach żadnej opuchlizny, rana ładnie zagojona, a proces zrostu kości przebiega prawidłowo. Odstawiam pneumatyczną ortezę i zostają tylko kule!!!!
Co prawda jeszcze trochę czasu musi minąć, bym mogła obciążać całkowicie nogę, a do biegania jeszcze długa droga (dobra jestem niecierpliwa!!!) ale WARTO!!!
Poświęcenie i działanie wedle własnej intuicji daje EFEKT!!! Nie przejmuj się tymi, którzy ciągle coś Ci wytykają, a skup się na tych którzy Ci dobrze życzą!!!
To Twoje życie!!! Walcz !!!!
Do następnego!!!
C.D.N……
Piękna historia.
To o czym piszesz to tylko gadżety.
90% to twoja głowa. Szacun,trzymam kciuki.
Jeśli jesteś zainteresowana ,chętnie wymienię się doświadczeniami.
Może coś Ci się przyda.