WYPADEK……
8 GRUDNIA 2017 r. Szklarska Poręba – mój ostatni dzień turnusu regeneracyjnego z jogą w Bornicie. Za oknem śnieg ….cóż lekkie wybieganie, bo tak naprawdę teraz byłam na roztrenowaniu i wejściu do przygotowań. Pod koniec stycznia miałam biec maraton Las PALMAS- cieszyłam się mega na ten wyjazd.
Pobiegłam w stronę Huty…było troszkę ślisko, więc po dwóch kilometrach stwierdziłam, że zawrócę na stadion. Zbiegam bardzo wolno, aż nagle czuję ze tracę równowagę.
Jedna myśl,, TYLKO nie na nogi, nie na tą operowana półtora roku temu. Pech chciał, że w tym momencie lewa stopa wykręciła się o 180 stopni i tak z impetem runęła na ziemię….Głośny trzask gałęzi usłyszałam z okolic kostki- ,,Boże NIE”- wrzasnęłam…nic nie czuję…łudzę się, ze to nic takiego…przecież jeszcze trening do zrobienia. Wstaję, chce biec, a tu noga ugina się tak, że nawet iść nie mogę….Co robić???
Szloch, płacz….teraz dochodzi do mnie ze to grubsza sprawa…SWIAT jakby mi się zapadał, ciemność w oczach…
DLACZEGO, NIE TERAZ, TO SIE NIE DZIEJE???
Za 300m zobaczyłam jakiegoś pana i samochód….dokuśtykałam i proszę o podwózkę do hotelu. Noga już na tyle spuchła, że musiałam rozciąć moją ulubiona skarpetę kompresyjną. Znajomy zaproponował, że może zawieźć mnie na SOR do Jeleniej lub do Poznania. Decyzja; Jak najszybciej do Poznania.
Każdy krok to już tylko ból, ale chyba jeszcze większa rana w sercu…Diagnoza w Szpitalu Degi: złamanie kostki bocznej!!!! Noga wsadzona w gips sztywny, kule i heja- ciesz się białym bucikiem na zimę…mnie nie było do śmiechu, łzy same spływały. Działałam mimo to…jak ???Szukając rozwiązań. Telefony do Ortop Poliklinika, do Izy – rejestratorki, maile do dr Walczaka (ten na moje szczęście właśnie był w drodze z Kenii!!).
Okazało się, że jest przemieszczenie i jedną drogą by powrócić do sportu- operacja. Niestety tylko prywatnie. Skąd kasa??Było mi tymbardziej smutno, bo właśnie miałam zaczynać pracę jako instruktor jogi w nowych miejscach….
Za poradami znajomych uruchomiłam akcję na
https://pomagam.pl/agarunJanasiak
Trochę mi było niezręcznie, ale co zrobić…..trzeba walczyć o zdrowie!!!
W międzyczasie pokonywałam trudności dnia codziennego…myłam się w misce, herbatkę przenosiłam w termosiku z rączką, z pierwszego piętra zsuwałam się na poręczach. Rano poranna gimnastyka na brzuch, grzbiet i ręce. W głowie myśl, że to mój trening zastępczy, który jest krokiem bym była lepsza w bieganiu…..Potem spacer…jeden kilometr zajmował ok 21 minut, a dłonie paliły od nacisku na kule….no i musiałam uważać, by nie przygniotły mnie drzwi autobusu…
Sama operacja okazała się ultramarathonem…..a raczej to co działo się po niej…nie czułam nic od pasa w dół, głowa pulsowała, czułam się jak w matrixie. Widziałam jak gdyby rzeczywisty obraz i jakąś inną dużą sale, za mgłą widziałam personel….Na skutek narkozy i silnych leków znieczulających ,,szło ze mnie górą i dołem”…czułam się jak roślinka.
Nawet jak przyszła Pani z ortezą pneumatyczną nie bardzo wiedziałam co podpisuję i ile płacę…
Dla mnie było to szokujące przeżycie- zawsze silna, aktywna, samodzielna a tu zupełnie bezbronna!!!
Nic pozostało mi tylko włączyć w umyśle przycisk:
,,Jak wrócić do zdrowia”???
Swoje działania rozpoczęłam już dzień po operacji.
Moje bojowe nastawienie zawdzięczam w dużej mierze znajomym, szczególnie biegaczom!!! Każdy tak jak mógł to pomagał i wspierał.
Podziękowania należą się też Ortop Poliklinika (Ewa Filipiak, dr Michał Walczak – to jemu oddałam po raz kolejny moją nóżkę do naprawy, mgr Paweł Kasprzak), Concept Centrum Hiperbaryczne, Interlab Fizjoterapia, dzięki którym moja rehabilitacja nabiera rozpędu…ale o tym jak to wyglądało i wygląda teraz już w następnym odcinku!!!Dowiecie się, jak wygląda mój dzień, gdzie bywam, co jem i co pomaga mi szybciej wracać do zdrowia!!!Może będzie do dla niektórych inspiracją, że warto walczyć o SIEBIE i SWOJE MARZENIA!!!
Do zobaczenia!!!!!