MOJE PONAD 44 KM NA TRASIE
MARATONU W MAINZ
Siedzę w autobusie i wracam do Polski. Nie wiem czy płakać czy się radować. Na pięć dni przed startem dostałam propozycję udziału w maratonie w Niemczech. Nie przygotowana, z ,,kulawą’’ lewą nóżką zaryzykowałam. Jeszcze w dzień wyjazdu ukruszyła mnie się ,,jedynka’’. Masakra, dwie wizyty u dentysty i ledwo na autobus zdążyłam.
Podróż przebiegła pomyślnie, mimo że trwała z 14 godzin.
Piękny Hotel Hilton, pokój z widokiem na Ren, super jedzenie, a JA z głową pełną wątpliwości.
Nic start godz.9.30 i nie ma odwrotu. Bardzo ciepło, jak na bieganie.
Pierwsze kilometry to walka z niedyspozycją mojej nogi. Myślałam:
Co JA tutaj robię? Dobra przebiegnę dychę i zobaczymy. Tak dotrwałam do półmaratonu w czasie 1.21. 46. W sumie nie czułam zmęczenia, tempo bardzo komfortowe, tylko obawy czy nóżka zechce dalej ze mną współpracować……
Na ok. 27km pojawia się meta………Zdziwienie ……Przebijam szarfę jakbym była zwyciężczynią (a przecież były przede mną trzy czarnoskóre zawodniczki). Już wiedziałam …….pomyliłam trasę a ochrona zabezpieczająca trasę mnie źle pokierowała. Stanęłam, łzy w oczach i już po maratonie.
NIE !!!!!!NIE PODDAM SIĘ !!!!!Dobiegnę do tej cholernej mety maratonu…….Zapytałam gdzie biec by wrócić na trasę i ruszyłam wściekła próbując nadrobić czas. Niestety odcinka 2km i niezaplanowanego postoju nie da się nadrobić.
Z czasem 2:52(2:53) i dystansem 44,2km wbiegłam na metę. Nikt nie rozumiał, czemu jestem zła…….
Zajęłam czwartą lokatę, a mogłam być druga lub trzecia.
Niestety nie udało się nic zmienić, mimo rozmowy z dyrektorem biegu.
Co pozytywnego z tego startu:
1.Dzisiaj, wiem że JESTEM MARATONKĄ (nadal). Ostatni raz ,,królewski dystans’’ pokonałam w 2011 r.
2. Stać mnie na bieganie na wysokim poziomie i robienie życiówek. Zdrowie, bez przygód na trasie, obóz wysokogórski i wsparcie finansowe mogą mi w tym pomóc.
3. Jestem silna psychicznie. Wiara i determinacja mogą zdziałać cuda.
To na tyle. Teraz długo wyczekiwany odpoczynek w treningu biegowym. Noga pośladek rwie na Maksa, łydki też nie najlepiej, ale apetyt wilczy.
Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej……..