Do końca nie wiedziałam czy pobiegnę. Zamknięte zapisy, próby odkupienia pakietu, niejasności…..aż w końcu znalazłam swoje nazwisko na liście startowej.
Co z tego, jak od tygodnia trzymało mnie wirusowe zapalenie krtani i jakiś przykurcz
w lewej nóżce ????
No nic, skoro już się obudziłam, spakowałam bez namysłu na pociąg powędrowałam.
Pierwszą znajomą osobą, którą napotkałam w biurze zawodów okazałam się mój
Pan dr Michał Walczak-ortopeda (tak on też biega!!!!!). Szybka wymiana zdań, moje obawy, lecz odwrotu nie ma.
No i start……..Moje obawy, może brak wiary(ponad 1,5 roku nie startowałam
w półmaratonie)spowodowały, że spokojnie i zachowawczo biegłam pierwsze kilometry. Na 5km objęłam prowadzenie, choć to wyszło naturalnie.
Pomyślałam: ,,Może rywalki mają taką taktykę, cóż biegnę dalej i zobaczymy jak dalej zareaguje mój organizm''.
Po 12km rozpoczęła się walka z wiatrem. Tempo trochę spadało, ale myślami go pokonywałam. Oddalałam zmęczenie………Miałam ze sobą PB GEL Powerbar z Muscle Clinic Poznań, lecz jakoś nie miałam odwagi zakłócać rytmu biegu…………
Wiedziałam, że moje biegowe koleżanki mogą być w tym dniu silniejsze. Moim celem było dobiec w zdrowiu do mety.
Ostatnia prosta- tłumy kibiców,
,,Pierwsza kobieta''- tylko JA wiedziałam, że koniec biegu jest za METĄ.
Radość wspaniała, znów łezka w oku się zakręciła.
Czas nie był rewelacyjny, lecz to dla mnie nie miało znaczenia!!!!!
Dziś wiem, że JA JESTEM STWORZONA DO DŁUGICH DYSTANSÓW!!!!!!
Dziękuję!!!!!!!!!!!